niedziela, 23 listopada 2014

76. Najszczęśliwszy chłopak na świecie ^.^

Tu zostawiam miejsce na wstęp, który pewnie będę miał ochotę napisać później, ponieważ teraz piszę tylko pierwszą część posta (będzie ona zaznaczona na zielono, przeciwnie do tej części z soboty, byście mogli rozeznać się w nagłych zmianach humoru czy punktu widzenia i więcej zrozumieli - btw, trochę to ukazuje stronę techniczną i moje lenistwo, wiele postów powstaje na kilka razy xD):

"Dzień dobry! W sumie nie, wieczór ;p Still dobry :3

Ja nie mogę, co za dzień... w czwartym punkcie rozpoczyna się jego opis (znaczy od momentu na żółto ;D)"


1. Bardzo. Zadowolony. W szkole ^.^ Oczywiście są oceny, które chciałbym zobaczyć w troszkę innym kształcie, ale przy ogólnych średnich lub założeniu, że robiłem coś pierwszy raz byłoby to ultrakujoństwem... Dlatego nie uraczę Was już żadną informacją dotyczącą ocen (jest dobrze, choć powinienem się przyłożyć do niektórych rzeczy, skoro już jestem na takim poziomie xD).

Keyboard? Tak, poproszę! :3 Ach, jak wspaniale, i na pianinku też ładnie, i swoje, i te z kursu ślicznie idą, i że ja mam czas na wszystko, och, ach ^^


2. No, kłócimy się w tej rodzinie, to nieodzowne ;p - tak sobie informuję xD

Tata jeszcze nie wie, mama tak (pisałem). A dowie się, jak uznam okazję za dobrą :P - Właśnie uznałem, że to zdanie jest kompletnie niezrozumiałe. Przedmiotem wiedzy jest oczywiście moja orientacja xP


3. POLECAM, POLECAM - Brokeback Mountain

Film, który na początku nawet lekko mnie odrzucił - wiek, pierwszy "krok" bohaterów, ich dalsze poczynania... Ale to wszystko do pewnego momentu. Dodam, że nie odrzuca to właściwie wcale, tylko nie wyglądało na to, na co czekałem. Ale później, później cały film zamienia się w tak wzruszającą porcję tęsknoty, przyjaźni, miłości i szarości życia ludzkiego, przetykanego pewnymi pięknymi momentami, że jedynie pisząc o tym, czuję się pięknie na sercu. Po prostu mój (jak do tej pory) ulubiony film o wiadomej tematyce. Nie wiem, czy kogoś innego poruszy tak bardzo, ale moja opinia po prostu... jprdl ;_;

Aj, wy, jeszcze drugie polecam... zapomniałem ;p - Prayers for Bobby... hm, ok, widzę, że polecałem dwa posty temu xD W każdym razie podobało mi się chyba na równi z Brokeback, z tym, że Brokeback bardziej mi podpasowało klimatem ;p Jak tu powiedzieć, porównać, by nie spoilerować? xp Obejrzyjcie wszyscy obydwa, napiszcie w komentarzu, a wtedy w kolejnym poście powiem, co mi się podobało, a co nie xDD



4. Sobota - lepiej być nie mogło xD

Biedny SZ ma angielski w soboty :c Przydałaby się na to minuta ciszy, ale nie chcę zabierać wam, czytelnicy, tak cennego czasu ;) Post i bez tego jest dość długi :D

Na szczęście w tę sobotę miał też mnie. A może to i moje szczęście, że ja miałem jego xp

Trochę wcześnie, ale dzięki temu nie traciłem rano czasu na spanie xD

Nie bardzo miałem pomysł na miejsce spotkania- jak zwykle :P Ale dzięki wspólnemu niezdecydowaniu nie znalazły się przynajmniej żadne głosy przeciw pewnemu lokalowi, można powiedzieć, że pierwszemu z brzegu, bo najbliżej, ale to przy okazji dobry bar ^^ Wziąłem sobie mrożoną kawę (!, co za zmiana, przecież nie lubię), a SZ czekoladę (nie było z jagodami T_T). I cały czas było tak słodko ^.^

Nie no, serio, tak przesłodzone, że rzygać by się chciało - ja jeszcze miałem gorzką kawę na dnie, a co dopiero ta czekolada -.-

Zleciała godzina tak :P I z czasem dwie. A na koniec jeszcze z ponad pół ;p Oboje jesteśmy dość nieśmiali, może ja nieco mniej, ale dziś jakoś wyjątkowo lepiej szło, o wiele :D Przez cały ten czas kontrowałem wzrokiem ciekawe spojrzenia starszych pań i zakonnicy, zmieniających się tymczasem przy stołach jak w kalejdoskopie xp

I gdy poziom mojej temperatury ciała skoczył powyżej pożądanej (po raz kolejny... wolę chłód ;p) zaproponowałem park. Ale żaden zapomniał sprecyzować, który xD Skierowaliśmy się ku temu dużemu, w którym zawsze pełno ludzi - szybko zreflektowaliśmy się, żeby pójść w lepszą stronę ;p Ale nie wiedzieć czemu minęliśmy park, który obraliśmy za cel, a właściwie przeszliśmy jego środkiem, zostawiając jednak konsekwentnie w tyle wszystkie miejsca siedzące - a nie było tam żadnych ludzi ;o

Powędrowaliśmy dalej, aż pod jakieś stare manufaktury - madgo, sam ich nie znałem o.o Tylko, że tam na bank już nie było gdzie usiąść (no tak, dlaczego nie stawia się ławek przy zrujnowanych fabryczkach). I jakoś dziwnie wyszło, że pomimo, iż początkowo zarzekaliśmy się, że nie pójdziemy nad pewne jezioro... nogi poniosły nas właśnie tam :P Cusz. Wciąż nam widocznie nie pasowało, bo nie usiedliśmy na żadnej ławce, a za to... obeszliśmy jezioro dookoła xD

No i co... Poszedł na autobus, a ja... też xD


Koniec ^^





A, jeszcze coś ;p


Ale to w następnym odcinku, CDN ;)

















Dobra, cholera

Proszę: Obchodzimy to jezioro, obchodzimy, i nagle patrzymy, a tu żadnych ludzi. Nikogo - a przy tym jeziorze to naprawdę dziwne xD I idziemy dalej. Aż w końcu uznałem, ze krajobraz dookoła jest zbyt piękny...

By nie powiedzieć SZ, jak bardzo go lubię ;3 I że jest najlepszym chłopakiem, jakiego mogłem poznać w liceum (ja wiem, jakie to przesłodzone, bardziej, niż moja kawa w barze) - i w sumie było to dość trudne, bo strasznie się zestresowałem, że spotkam się z nie taką reakcją, że jemu może nie o to chodzi :o, słuchajcie dalej - i w tym momencie, z własnej inicjatywy, SZ mnie przytulił ^.^ I w sumie nie wiem, jak się wtedy poczułem ;pp - wyobraźcie sobie, wygłaszacie najważniejsze w tym roku przemówienie, a tu ktoś wam przeszkadza xD

Dostałem takiego natłoku emocji, że ledwo pamiętam, jak to się dalej potoczyło :D Tak zostaliśmy mężem i mężem (ja spytałem, tyle wiem xd) ;D

Czekałem od jakiegoś miesiąca na takie spotkanko, i widać się opłaciło xD

Może jestem emocjonalny, i przeżywam to bardzo, ale teraz humor mi już nie zejdzie z twarzy ^_^

Btw, ściął się wczoraj i przesłał mi super zdjęcie twierdząc, że wcale nie chciał go wysyłać i mu się nie podoba xD A teraz to czyta i pewnie nie skomentuje nic na fejsie xp


5. Sobota - impreza trwa ;D

Ale już nie z SZ ;p Poszedłem na urodziny koleżanki, którą wszyscy nagle wychujali i przyszły trzy osoby :C Ale bawiliśmy się świetnie, nawet skombinowaliśmy książkę i czekoladę na prezent :3 Rzekłbym, iż wybornie ;p Pizza 60 cm (ona stawiała! [za pieniądze mamy xD]), i chodzenie po chińskim sklepie ze śmieszną bielizną, to jest to xD Integracja po dwóch, trzech miesiącach - w gimnazjum zajęła mi trzy lata, a w podstawówce nie nastąpiła ;_;


6. A piątek to co?

A w piątek jeszcze przybyła koleżanka, w sprawie służbowej xD I tu streszczę, bo zapodaję wam tu dziś jakiś post-rzekę ;p chociaż nie jest tak źle xp Przyszła na projekt, a nic nie zrobiliśmy xd Ze sobą nie umiemy ;d Uwielbiam jej śmiech, który jest najzwyklejszy, ale bardzo spontaniczny i doniosły, nigdy nie umiem się powstrzymać przed dołączeniem xd I weszliśmy, ona gorączkowo poprawiła makijaż, no bo przecież masakra, pozna moich rodziców (trzy lata jej nie zapraszałem? Coś tu jest nie tak, znamy się od gim) A było dookoła tylko cicho i ciemno. I duży, przyjemny dom, a po drodze do mnie wyśmialiśmy się już na cały tydzień - gdybym był hetero... Jeny, ale klimat - ona o mnie wie ;p Ale w moim pokoju, kiedy w dodatku zagrałem jej na keyboardzie jedną z ulubionych piosenek, sama uznała, że czuje się "jak w jakimś pieprzonym filmie xD" i że szkoda, że jestem gejem (o.o matko, nie zakochuj się tylko :/) I poznała z chęcią mojego młodszego brata, który uciekł w kąt, usiadł na krześle i był czerwony xD a mnie bił i się obraził przy okazji ;p No, ale pff... ._.

Przytoczyłem następnie nieco tekstów brata z młodości, a koleżanka mało nie posikała się z... z radości xD Też mi coś zagrała na keyu, potem zacząłem ją uczyć piosenki tej, aż zorientowaliśmy się, że nie mamy nic na projekt xD A czas do końca listopada ;_; I w sumie nie ma co pisać, gówno zrobiliśmy, śmiechu było jeszcze więcej ;p W dodatku ona jest w klasie i czasem też siedzi z SZ ;) I będzie ciekawie, bo ona wie, że ja z kimś tam się spotykałem i strasznie nalega, żeby ją zapoznać - a SZ nie chce.. do dzisiaj. Pozwolił mi powiedzieć jej w następny weekend xD Dlaczego? Długo by tłumaczyć... albo i krótko, ale nieważne xd I będzie to dla niego coś ważnego, bo przejdzie z fazy osobistej samoakceptacji w prywatną, co znaczy powolne otwieranie się przed światem - ja się nie liczę, ja tylko chodzę z SZ :P I cieszę się, bo ciężko jest nikomu się nie chwalić ;p Zwłaszcza tej koleżance, będzie o niej trochę w przyszłości, więc nazwijmy ją sobie J (już tu o niej wspominałem, ale dawno, dawno temu, za czasów outowania) Odprowadzając ją zobaczyłem, że dostała snapa od SZ, i jeszcze musiałem wtedy udać, że nie wiem, co to za nick (a w ten sposób go nazywam xd) i że SZ kojarzę tylko powierzchownie xp Ale jak chcę, to umiem zagrać, spokojnie ;) I wracając kupiłem trzy kilo mąki tortowej, strasznie wrzynała się w dłonie :)))


7. Żul w autobusie, tego jeszcze nie było

W sumie nie żul, ale wstawiony to pan był ;p Przysiadł się do mnie:
"Mogę? Mogę? Spokojnie, młody"
"Wiesz, najebany jestem"
- No, widzę xDD (ja mówię myślnikami, on cudzysłowami)
"blablabla"
- E, co mówisz? (od razu na ty, w sumie jest nietrzeźwy xd)
"Wszyscy spie***lili z autobusu, co?" (Jezu, pomyślałem, że chce mnie gwałcić ;_;)
- ... No ;p O, sory, wysiadam właśnie XD
"Ja też, ja też, spokojnie" (!!!)
I wysiadamy, a on do mnie:
"Słuchaj, sprawdzisz dla mnie, czy sklep otwarty? E, pewnie zamknięty"
- No, przykro mi, od godziny (to prawda była, lubię takich ludzi w sumie, bo zawsze można pogadać xd)
"Ee... Słuchaj, czego się uczysz?"
- Ale co, że co lubię się uczyć? (No, błędy językowe w mowie potocznej jednak zostawię, cóż ;_;)
"No wiesz, czego lubisz blabla, ja lubię na przykład muzykę i takie o" - i zaczął wymachiwać dłonią tak, jak daje się klapsy w klubach ze specjalnej branży xD
- Yym... xd
"No bekhend, forhend, rozumisz"
- Tenis xDD
"No, no"
I coś tam jeszcze mówił, a na koniec, że jak ktoś będzie do mnie: "co, wy**bać ci? HY, HY, HY!", To on do niego wtedy "HAP, HAP, HAP" (Nie wiem, co to oznaczało, ale ledwo siępowstrzymałem od śmiechu xD - Jakoś wszyscy menele mnie darzą sympatią i chcą kupować browary i bronić xD)
"No i spoko, czymaj się, rób to co robisz i nie przejmuj się(czy coś)"
- Dzięki xD Trzymaj się xD
<już z daleka>"Ejej, a która godzina?"
- Dziewiętnasta!
"E, ku*wa"

xD



Dziękuję za uwagę, a tymczasem za osiem godzin wyjeżdżam, więc wypada przespać z sześć ;p

Dobranoc (no, dla mnie na pewno, przez najbliższy tydzień ;p Naj. lepszy. Dzień. Od. Niewiemkiedy. Wrażenia-100%)


8. To na koniec jeszcze jakiś mój wytwór powstały w nocy, a zatem zahaczający o nostalgię i niezrozumiałość xd:

Zbyt

Zbyt mądry, by z innymi wyć
Zbyt głupi by znać
Zbyt słaby by wśród innych żyć
Miast zyskać ty strać

Zbyt cichy by było słychać
Zbyt żałosny by jeszcze dychać
Zbyt zmęczony by ubrać w słowa
Jezu
tak cholernie
boli głowa

czwartek, 6 listopada 2014

75. Ostatnio

Notki nie muszą być długie, prawda?

Toteż ta nie będzie.

Na kurs dodatkowy (CAE) angielskiego przyszedłem już parę tygodni temu, ale zapomniałem jakoś napisać. Wskazano mi salę, wszedłem, a tam nikogo nie ma :o Chwilę później wchodzi pani i przeprosiwszy za pomyłkę, wskazała mi właściwą salę. Właściwą - tylko oficjalnie, ja poczułem się bardzo niewłaściwy xD

Mianowicie, grupa około ośmiu osób, o składzie dwudziestoparolatków po studiach lub kończących je... Ale tę salę mi wskazano. Wchodzę, siadam, sama nauczycielka pyta ze zdziwieniem:
- Jesteś pewien, że dobrze trafiłeś?
Okazało się, że lepiej trafić nie mogłem. To była po prostu moja grupa. Dziś, z perspektywy kilku lekcji, oceniam ją dobrze, dogaduję się ze wszystkimi, znajdujemy (o dziwo!) wspólne tematy. Sporo słówek, ale to tylko pokazuje, jak bardzo się opieprzałem i skupiałem na ulubionej gramatyce czy etymologii.

Co poza tym? Na dzień zmarłych pojechałem do babci, dość blisko, ale standardowe dobre trzy godzinki jazdy takimi drogami. Typowe spędzanie czasu z babcią, znaczy się w sumie nie tak wiele, bo wziąłem ze sobą keyboard (dla praktyki xD) i sama babcia przyjmuje leki, ma swój tryb życia, więc nasz wspólny czas w piątek był znikomy.

W sobotę na niebie nie dało się przyuważyć niczego wśród wszechogarniającej bieli. I wtedy na myśl mi przyszło, że to dusze zebrały się nad cmentarzami, by obserwować i kontrolować bliskich, aby o nikim przypadkiem nie zapomnieli. Babcia z pewnością o nikim nie zapomniała, ponieważ kiedy skończyliśmy z bliższą i dalszą rodziną, zatroszczyła się ponadto o wszystkie zmarłe sąsiadki wraz z małżonkami. I zwyczajowo, obowiązkowo, grób nieznanego żołnierza. Czuję się dumny, kiedy przechodzę obok takich rzeczy. Bo zostałem tak wychowany, bo lubię i znam dobrze historię, bo gej nie oznacza kogoś wyróżniającego się, odrzucającego wszelkie schematy, tradycje i ideały. Ale to taka mini-dygresja.

Zawsze przy składaniu zniczy u dziadka, o którym mówi się, że zmarł, abym ja mógł się narodzić (bo oddzieliło nas od siebie zaledwie pół roku) interesował mnie jeszcze inny grób, naprzeciwko. Wystylizowany na leżący głaz, otoczony mniejszymi kamieniami, Zamiast płyty nagrobnej opatrzony odlanym słupem jasnego koloru, z podpisem: Zygmunt Sasin, Kapitan Żeglugi Wielkiej. Bardzo często myślałem o tym grobie, ciekawił mnie pan kapitan. Zastanawiałem się również, czy podobne inskrypcje nie są przypadkiem wyrazem pychy i dumy, w końcu na innych płytach nie zobaczymy podpisu: "Piotr Kowalski, mechanik", "Elżbieta Gawrońska, stara panna i bezrobotna", "Jezus, cieśla i mesjasz na pół etatu". Jednak z drugiej strony być kapitanem, i to być kapitanem żeglugi wielkiej jest zapewne nie lada wyczynem, toteż swoisty sentyment, który poczułem do grobu naprzeciwko, wciąż pozostaje. W tym roku zapragnąłem czegoś w końcu się dowiedzieć na temat kapitana, jednak niefortunnie jego dane wpisane w google nic nie mówią. No cóż, pozostanie dla mnie zagadką i sympatią. Sympatia do zmarłego - tak, tak.

Dzisiaj wracając do domu autobusem zauważyłem przed sobą siedzącą starszą panią, o wieku około pięćdziesięciu lat i wadze raczej typowej dla ludzi w tym wieku (Nie za gruba, ale szczupłą bym jej nie nazwał), o wyglądzie... Cóż, pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, brzmiała: "lafirynda". Kolorowa spódnica, czarne futerko z lamparcimi kołnierzykami pasującymi do torebki o identycznym wzorze, kolący oko kontrast błękitnej apaszki/chusty i żywoczerwonego lakieru do paznokci oraz szminki, sporo czerni wokół samych wspomnianych oczu i farbowane, jasne blond włosy. I ta oto pani grała sobie na smartfonie. Obserwowałem ją jakiś czas (właściwie przy swojej pozycji byłem na to skazany, nie dało odwrócić się tak, by na panią nie patrzeć) i rozmyślałem przy okazji. W tym miejscu przepraszam, bo dwa pierwsze skojarzenia to właściwie słowa "rewia" i "estrada". Po prostu... bardzo kiczowaty, krzykliwy, niecodzienny strój. Nie zamierzam robić wywodu na żaden temat, po prostu uznałem taką osobę za wartą opisania. Wychodząc z autobusu wymyśliłem jeszcze, że wygląda jak prostytutka, jednak natychmiast zreflektowałem się, że w tym wieku nie miałaby zbyt wielkiego powodzenia i czym prędzej porzuciłem okropny pomysł.

Ostatnio czuję się jak aktor, mający wypowiedzieć ważną dla siebie kwestię, ale wciąż nie nadchodzi odpowiednia scena...


// Wiem, że miała być krótka.

/// Wymieniłem już 56 maili z S, wow (i przewiduję, że i pod tym postem pojawi się komentarz) ;)
//// Napisałem olimpiadę ekonomiczną, szkoda gadać xDD W poniedziałek z angielskiego ;p