Nie żyję
zabiłeś
przyjacielu
Przestań
powtarzałem
Tak
nie umiem
grać bawić się chodzić
bronić się rozmawiać
Tak
nie jestem
zrównoważony zrozumiały
wygadany śmieszny fajny
Owszem
jestem
cichy opanowany spokojny
z głową w chmurach wiecznie wrażliwy
beznamiętny beznadziejny
Inny
Nie żyję
zabiłeś
przyjacielu
Przestań
prosiłem
Okrutne słowa
bo
twoje
Czy trzeba zawsze
wyśmiewać się wywyższać
Być miłym
nie wypada
Niemiły czyli
Idealny
Uprzejmy zatem
Anachroniczny
Tak
jestem
anachroniczny
krotko mówiąc
żałosny
Nie żyję
zabiłeś
przyjacielu
Przestań
błagałem
Nie oskarżam
bo
mówiłeś prawdę
lecz
Zabiłeś
przyjacielu
Przestań
szeptałem
Przestań
Za późno
przyjacielu
proszę
nie zabij
kolejnych
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po lata i wieki
Uścisk dłoni – zapoznanie,
Lico, oczy, głos i włosy,
Nieprzeciętność, fascynacja.
Kilka słów – i pożegnanie.
Umysł wyje wniebogłosy,
Musi być!… predestynacja.
Zobaczył.
Chaos w głowie, spokój tonie,
Rozum jakby wzięty w kleszcze,
Głos łamany, mina spięta.
W tamtym miejscu, w tamtym gronie
Tylko spotkać się raz jeszcze,
Ale… czy pamięta?
Zatęsknił.
Zawód, nostalgia i rezygnacja,
Coś w tym spotkaniu się nie układa,
Choć ze wszystkimi ludźmi tymi.
Znów zaproszenie i afirmacja,
Jednak tym razem warunek pada
Pójść, by we dwoje pobyć samymi.
Umówił.
Uścisk dłoni, dłuższa rozmowa,
Dusza, charakter, piękno głębokie,
Sami ze sobą, jak oka mgnienie,
Kończy się czas i słońce chowa,
Lecz dla żadnego to schody wysokie,
Predestynacja, zauroczenie.
Upodobał.
Spotykać i lubić,
Czy to już wiele?
Lęk, obawa, reakcji niepewność.
Nie zrazić, nie zgubić,
Być przyjacielem
To mało – niech stworzą jedność.
Zwątpił.
Zdecydował.
Postanowił, gdy tylko usiędą,
Wykorzystać szansę, którą życie dało.
Po lata i wieki te dwa krótkie słowa,
Po obu sercach kołatać się będą.
I jedno, i drugie jedynym zostało
Dla siebie – piękna rozmowa.
Przyspiesza i serce,
I oddech, czas zwalnia,
Przez silne emocje pulsuje głowa.
Wzięli się za ręce,
Błogostan ogarnia,
Po lata i wieki te dwa krótkie słowa.
Ukochał.
Dzień po dniu ich życie się łączy,
Chwile uniesień i chwile dni cichych,
Chwile spełnienia i chwile rozpaczy,
Lecz co dzień się dobrze i lepiej to kończy.
Wszystko to z racji swych uczuć nielichych
Miało w emocji grze dwoje graczy.
Pielęgnował.
I wżdy mówi ciepły, jedyny głos
Po lata i wieki te dwa krótkie słowa.
Przyjemnie, gdy trzyma dłoń w dłoni osoba,
Lecz nie nam to wiedzieć, co niesie los.
Pewnego dnia siedzi, spuszczona głowa.
Drugie nie pyta, bo wie: choroba.
Przyspiesza i serce,
I oddech, czas zmartwiał,
Przez silne emocje pulsuje głowa.
Wzięli się za ręce,
Żegnać się – matnia,
Po lata i wieki te dwa krótkie słowa…
Pochował.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Smutna Baśń
Za górami, przez najwyższe
Szczyty granie wodne oczka
Idzie echo – coraz cichsze.
Ja Cię wołam, hen, z wysoczka.
Za lasami, przez najdalsze
Puszcze bory łąki sioła
Leci sokół mój, ja walczę,
Przez sokoła szukam, wołam.
Za siedmioma dolinami
Lub ośmioma, już nie pomnę
Stoi kasztel z wieżycami
Zechciej, wstąpże w progi skromne.
Za rzekami, co tak płyną,
Za rzekami, co tak płyną,
Jeziorami wraz z Bajkałem,
Morzami, co z syren słyną,
W oceanie – tam szukałem.
Czyś za stepem? W ziemi, śniegu?
Wstępem baśnie tak nie wspomną
Szukam, potykam się w biegu,
Ratuj!... Mą nadzieję płonną.
Krzyknij do mnie, a usłyszę,
Powiedz jakimkolwiek głosem,
W pustce wirują derwisze,
Szepczesz, mruczysz choć pod nosem?
Gdzie się kryjesz? Nie istniejesz?
Już byłeś? Będziesz dopiero?
Poznałem? Nigdy nie poznam?
Czy to życie jest barierą?
Wyglądałem Cię wraz z pełnią
I gdy słońce zaszło w smutku.
Wyglądałem Cię w noc ciemną,
Tracąc wiarę, powolutku.
Przeczekałem cały żywot
Czy nikogo nie jest warty?
Nie odnalazłszy w tym świecie,
Może znajdę Cię na tamtym?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zbyt
Zbyt mądry, by z innymi wyć
Zbyt głupi by znać
Zbyt słaby by wśród innych żyć
Miast zyskać ty strać
Zbyt cichy by było słychać
Zbyt żałosny by jeszcze dychać
Zbyt zmęczony by ubrać w słowa
Jezu
tak cholernie
boli głowa
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sezon na smutek
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zbyt
Zbyt mądry, by z innymi wyć
Zbyt głupi by znać
Zbyt słaby by wśród innych żyć
Miast zyskać ty strać
Zbyt cichy by było słychać
Zbyt żałosny by jeszcze dychać
Zbyt zmęczony by ubrać w słowa
Jezu
tak cholernie
boli głowa
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sezon na smutek
Tak, ładna pogoda była
Wczoraj
Biegałem po piachu
Grząskim bagnisku
Błocku
Brzeżysku jeziora
Tonąłem
Jak w grzęzawisku
I tak do wieczora
Jezioro to płynie od źródła do morza
Więc chyba rzeka
Choć miast dopływów poroża
Krągłe jest, woda czeka
Tam rzeka dziś inna
Tam piasek
Bagno
Brzeg z błota
Moja garść winna
Inną czerpałem
Choć bezulewą i beznawałem
Jednak słota
Helios inaczej lub wcale nie wisiał
Brzydka pogoda była
Dzisiaj
Polować na wilki
Jelenie wiewiórki
Wkładać trutki na szczury w piwnice
Oprawiać skórki
Polować na czarownice
Na sławę i ludzi spojrzenia
Urojenia
Czytając, polujesz na skutek
Ten nieuchronny
Mój sezon na smutek
Czy jak ten smutek opatentuję
(Bo nikt jeszcze tego nie zrobił?)
Dostanę koncesję?
Społeczeństwo
Wywiera presję
(Ta myśl
Monopol na sezon
Sezon na smutek)
Presję na radochę
I zawszeście durni
Radocha radiocha
Radiowa ropucha
Radocha ma taką głośną formę
(Monopol
Wyrobi miesięczną normę!)
Chciałbym zobaczyć step
Wrzosowisko
Puste
Jak pastwisko
Do hodowli
Pole
Do uprawy
Duszy
Jak pusty rynek smutku
Martwy dział rolnictwa
Czekający na inwestycje
Gdzie przedsiębiorcy duszy?
Nikt nie uprawia smutku
O tym gatunku i smaku
Rozpacz, żałoba, depresja
Jak proso i jęczmień
Ratuj
Nikt nie uprawia smutku
Dla kwiatów
Uważam, że ten staruszek
Co zaprasza co tydzień
I bardzo się stara każdemu
Po równo nalewać herbaty
Jest tak zabiegany
Imbryk ma przyciemniane ścianki
A on niedowidzi
Że różnie napar jest nalewany
Mi czasem nie trafia do filiżanki
Odejdźcie wszyscy
Umrę śmiercią naturalną
Smutku
Dlaczego jesteś przyjemny?
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Też pisałem wiersz o przyjaźni i to nie jedne :)
OdpowiedzUsuńWiersze wspaniałe. Najbardziej spodobał mi się ostatni :D. Masz talent!
OdpowiedzUsuńDziękuję ;D
UsuńOdnalazłem sens.... w końcu wiem gdzie iść. Jaki cel sobie obrać, kogo szukać i z kim żyć. Dziękuję, to było piękne. Natchnęło mnie talentem.
OdpowiedzUsuńZapraszam an mojego bloga http://modanageja.blogspot.com/
Hmm, dziękuję, choć nie wiem, a propos którego utworu ten komentarz (chyba, że całości) ;)
UsuńSwoją drogą, uwielbiam twojego bloga, najlepszy z dotychczas czytanych :D