niedziela, 7 września 2014

63. Północna Italia VII

Czwartek, 14.08.14

16. Wszystkie autostrady prowadzą do Rzymu... w sumie to gówno prawda ;p


Z rana wykąpani i najedzeni ruszyliśmy... prosto do Rzymu. Tutaj jechaliśmy autostradą przez całe Apeniny wszerz. Wzdłuż już nie. Wspaniałe widoki, tak inne od Alp, równie piękne. Co jeszcze mogę powiedzieć... nie macie zdjęć, dlatego większość dnia już opisałem xD


Pod wieczór zajechaliśmy pod Rzym, i mieliśmy jechać obwodnicą, ale jakoś źle poprowadziłem i wjechaliśmy do centrum, z którego trochę ciężej się jechało, zwłaszcza, że wszyscy byli zmęczeni i poirytowani (ok, czyt. kierowca). Minęliśmy Rzym i dojechaliśmy do poleconego nam campingu dziesięć kilometrów dalej. I całkiem przystępny, jednak był problem z kwaterunkiem. Otóż, Był dostępny trzyosobowy bungalow, tylko na jedną noc. Chcieliśmy spędzić dwie, i to razem, ale regulamin był dość restrykcyjny, więc do domku wykupiliśmy jeszcze miejsce namiotowe dla taty, a na drugą noc mieliśmy zobaczyć, czy coś się zwolni. No i tata spał w namiocie sam xD


Ach, niestety, im później to piszę, tym mniej pamiętam zabawnych anegdotek, prócz tych, które specjalnie z myślą o blogu pozapamiętywałem. Ej, nie mówiłem jeszcze zbyt dużo o ludziach we Włoszech. Z turystów sporo Holendrów, Anglików, nawet dużo Polaków, Niemców i Francuzów, a sami Włosi otwarci, mili, jak chyba, miarkuję ze swoich wyjazdów, większość mieszkańców wybrzeży Morza Śródziemnego i dalej na południe.

Fajny camping nam się trafił, dobre prysznice, basenik, ładny widok, przystanek autobusowy obok, miła obsługa, sklep z pamiątkami, spożywczy, kawiarnia, bar i restauracja. Coś jeszcze? Chyba nic nie pominąłem. Tego już tylko przeszliśmy się po terenie ośrodka i poszliśmy spać, marząc o monumentach rzymskich.

Piątek, 15.08.14

17. Na siedmiu wzgórzach Rzym pieprzy się...

Uznałem, że ten jeden dzień to za mało na cały post, zatem opiszę jeszcze kolejny, zwiedzanie Rzymu.

Rano obczailiśmy basenik (ja się poopalałem :P), a potem szybkie pakowanie i w drogę!

Z pobliskiego przystanku wyjechaliśmy którąś z niezliczonych linii rzymskich (numery podchodzą co najmniej pod ok. 770). Wyszliśmy na przystanku im. Enrico Fermiego (słynny matematyk i fizyk, dobrze szacował, historia matematyki xD) i wsiedliśmy tym razem do metra, wysiadając przy Koloseum.

18. Koloseum, Forum, drugie Forum, fakirzy, muzeum i lody :D

Wysiadka. Gorąco. Koloseum. I obok mały Łuczek Tytusika ;p

Podeszliśmy, zrobiliśmy zdjęcie... i uznaliśmy, że nie wchodzimy, bo każdy i tak wie, co jest w środku, a jak nam później powiedziała pani bileterka, bilety są dość drogie i czeka się ponad 1,5 godziny :|

Forum Romanum to, jeśli ktoś nie wie, to pozostałości po takim głównym placu w starożytnym Rzymie, dziś już ledwie ruiny. Minęliśmy, spoglądając zza krat. Minęliśmy też Forum i Kolumnę Trajana i doszliśmy do wielkiej białej budowli, która od początku nas intrygowała.

Jak się potem okazało, to był Monument Wiktora Emmanuela II, który to... nie rozwijając, zjednoczył Włochy :D Po wygląd poszczególnych budowli odsyłam do google, bo, nawiasem mówiąc, skończył mi się niestety zapał do pisania tej miniserii :/ Więc od tego posta raczej bardziej się streszczę.

W środku mieściło się jedynie małe, darmowe muzeum broni, które naprędce zwiedziliśmy. Z tarasu widokowego zrobiliśmy parę ładnych zdjęć, a schodząc bocznym wyjściem, zaszliśmy na lody :P
I tu trafił mi się taki pyszny, tzw. krem cytrynowy, który był tylko lekko kwaśny i... nie umiem opisywać smaku, pyszny!

19. Il Gesu, Panteon i Tybr

Następnym przystankiem jest pierwszy barokowy kościół, Il Gesu, niefortunnie zamknięty. Mijamy.

Kolejnym przystankiem, po kilku przypadkowo miniętych kościółkach, jest Panteon, niefortunnie również, k**wa, zamknięty. Ale kolejka do drzwi mimo to stała. Po co? Chcieli popatrzeć przez dziurkę od klucza XD

I tym sposobem z taką proporcją szybkości, jak moja zwięzłość w tym podpunkcie, dotarliśmy do rzeki Tybr.

20. Na podwórku u papieża

Dzień dochodził już do połowy, a my zatrzymaliśmy się nad samą wodą, żeby zjeść coś z naszego plecaka. Pokrzepieni, ruszyliśmy przez most. Przelotnym spojrzeniem obdarzyliśmy Pałac Sprawiedliwości i Zamek Świętego Anioła, czy też Mauzoleum Hadriana. Ładne. Oczywiście mosty też ładne. Do naszej kolekcji obrazów z podróży dołączył pewien rysunek koloseum, wybrany przez moją mamę ;)

I wtedy weszliśmy na plac Świętego Piotra. Potężny, monumentalny (w tych kolumnadach po prawej są aż cztery rzędy tych wielkich białych słupów, wiedzieliście o tym?). A kolejka do Bazyliki jaka monumentalna! Przykro mi, nie wchodzimy. Rozejrzeliśmy się w takim razie po placu i, coraz bardziej zmęczeni, pomaszerowaliśmy w stronę restauracji na bocznych uliczkach.

Początkowo planowaliśmy poświęcić na Rzym dwa, może i trzy dni... Ale zdecydowaliśmy, że chyba jednak nie ;p W jeden dzień oblecieliśmy w zasadzie wszystko, co najważniejsze, może poza Kaplicą Sykstyńską w Watykanie, i, szczerze mówiąc, Rzym nie urzekł specjalnie nikogo. Po jedzeniu i drobnych pamiątkach ze stoiska weszliśmy do metra, wysiadając potem na ostatnim miejscu, jakim był Piazza del Popolo (znaczy Plac Ludu). Duży, ładny, widoki fajne. Nad nim Plac Napoleona, pełniący niejako chyba funkcję miejsca widokowego z panoramą miasta, którą niezwłocznie uwieczniliśmy. Wracając do metra minęliśmy zabytkowe schody hiszpańskie, które... były zabytkowe.

A, jeszcze coś. W metrze było kilku ładnych chłopaków xD niektórzy młodsi, jeden ciemnej karnacji, też fajny, choć wyglądał na starszego, a niskiego jedynie przez papierosy, lub coś w tym guście ;p

W każdym razie skończyliśmy dzień metrem, autobusem i łóżkiem.

Nie mieliśmy już bungalowa i miejsca namiotowego, ale za to zwolnił się większy, czteroosobowy namiot stacjonarny. Kuchenka, dwie sypialenki, szafki, wszystko prócz łazienki ;p

// Omen z 1976 jest całkiem niezły, jak na mój gust. Dość dreszczowaty, i nie ma jakichś wyskakujących znienacka screamerów, ale przez większość filmu czułem pewną obawę i napięcie ^^
/// Spotkałem się ostatnio dwukrotnie z ST, po pięć godzin do 21 w obydwa dni :D teraz to już zaczęło nam się tak świetnie rozmawiać, że... nie wiem, co xD
////Byłem wczoraj na rodzinnym rajdzie rowerowym na orientację - zaliczyliśmy wszystkie punkty, spociliśmy się i zmieściliśmy w pierwszej dziesiątce, z medalami :D

3 komentarze:

  1. Odpuść ST, będziesz lamentował.

    Omen oryginalny, zaiste jest świetny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już odpuściłem jako potencjalnego chłopaka, bo rozumiem, że to bez sensu. Ale przyjaciółmi dalej jesteśmy, co nie przeszkadza mi w docenieniu paru innych walorów naszych spotkań, prawda? ^^

      Usuń
  2. Haha, jasna sprawa. Napisałem ci coś odnośnie tego tematu w mailu.

    OdpowiedzUsuń