czwartek, 4 września 2014

62. Mały offtopic w stosunku do wycieczki ;p

Cześć :D

Właśnie czytam bloga, w którym chłopak, mój imiennik, odkrył samego siebie dopiero w LO, i to w trzeciej klasie. I to mnie niesamowicie zdziwiło. Zatem co z nim albo ze mną jest? Jestem jakimś wcześniakiem? ;p


Poniżej podsumuję (znowu, patrz rok temu) swoje życie romantyczne (oj, dużo tego nie ma):


Oczywiście od zawsze, naprawdę zawsze wolałem i bardziej interesowali mnie chłopcy, choć nie zawsze o tym wiedziałem.


Pierwsze w ogóle zauroczenie, czy coś w tym guście, nastąpiło mniej więcej w klasach I-II i trwało parę lat. Później, w szóstej klasie związałem się z dziewczyną na pół roku, i do dziś nie wiem, co mnie z nią łączyło. Prawdopodobnie wmówiłem sobie, że mi się podoba, żeby wpasować się w heteronormatywne środowisko, w którym nie było, i przez to nie znałem, żadnych innych wzorców. Po zerwaniu nagle zakolegowałem się ze znajomym z klasy, w stosunku do którego wcześniej byłem dość obojętny. I wciąż żyłem w błogiej nieświadomości...


Jeździłem na kolonie, gdzie też było wielu takich właśnie 'kolegów', o których jednak równie szybko zapominałem, co poznawałem.


Przyszedł czas na gimnazjum. Pierwszy, i bardzo długo "okupowany", był M. Na początku roku, do półrocza. I gdzieś wtedy, właśnie wtedy zrozumiałem, co to wszystko znaczy. Rozszyfrowałem enigmę swojej odmienności. Wydawało mi się, że lubię go nawet bardziej niż inni mogli go lubić (co zresztą było prawdą), a on nie odwzajemniał identycznego uczucia, niestety. I dotarło do mnie któregoś razu, że to jest to samo uczucie, które żywiłem do dziewczyny... z tym tylko, że całkowicie spontaniczne, nieudawane i niepozbawione pewnej potrzeby bliskości, pewnego pragnienia namiętności. Oczywiście, to był szok xD Ale na początku cieszyłem się z tego, że jestem "chociaż bi". Jakież było moje załamanie, gdy uświadomiłem sobie, że jednak nie :D Czułem ogromną niechęć do siebie, starałem się zmienić na siłę i pamiętam, że miałem taki plan, aby powiedzieć M, że kiedyś mi się podobał, ale przemogłem się i pozostałem jednak hetero xD


Później, pod koniec roku zacząłem się z tym jakoś godzić, bo przeczytałem, że to może być tylko taki okres w życiu i że powinien się skończyć. Do dziś bym czekał xD


I nastąpił okres, kiedy M zaczął ostro mnie hejtować, bo myślał, że jestem gejem. Dopiero dużo później, gdy uwierzył mi w co innego, postanowiłem być jednak szczerym i dzisiaj wciąż ma, jak mówi, odruch wymiotny, ale bardzo się lubimy i jest jednym z moich najlepszych przyjaciół.


I tak na rozwoju znajomości różnych zleciała mi pierwsza klasa, pod jej koniec zbliżyłem się do MT... na początku bardzo się lubiliśmy, po prostu. A w wakacje uznałem, że mi się podoba :3 (tutaj na jakieś dwa miesiące w tym podobaniu następuje przerwa, spowodowana bardzo nagłym zauroczeniem ST :D, tak, to skomplikowane xd). Tak więc jakoś w połowie roku szkolnego drugiej klasy powiedziałem o tym MT jako jedynemu z tych wszystkich wybranków i trzeciemu ogółem ;p i mocno się zawiodłem. MT, jakby się zastanowić, tylko sprawiał pozory bycia takim jak ja, ale wtedy, zaślepiony jego blaskiem jakoś tego nie zauważałem i widocznie kierowała mną w dużym stopniu nadzieja i desperacja (btw, możecie o tym wyznaniu poczytać tutaj, rok temu wszystko opisałem). No cóż, życie toczy się dalej. Pod koniec gimnazjum pozostaliśmy w takich stosunkach, jak wcześniej, czyli dobrych, ale przyjaciółmi od zwierzeń nie byliśmy w sumie nigdy.


Bardzo szybko po tym wszystkim jakoś mi się "odpodobał" - nie widziałem już żadnych szans nawet na to, co było. Bo tym razem pewne sytuacje byłyby jednoznaczne i nie mogłyby mieć miejsca. No cóż, życie toczy się dalej. M ma w sobie jakiś magnes, bo przez te całe trzy lata praktycznie wypełniał mi czas jako obiekt westchnień pomiędzy wszystkimi innymi "obiektami". Ale ostatnio zrobił mi się całkiem obojętny w tym względzie. To o tyle dobrze, że teraz łączy nas tylko czysta przyjaźń, a ja niczego przed nim nie ukrywam. Ale w każdym razie znowu przerzuciłem się na niego po MT, tuż przed Tomkiem ;3 Teraz Tomek ma długie włosy i dalej jest fajny, bo zostałem w tym samym liceum, co gimnazjum :D A zauroczenie Tomkiem trwało sobie po prostu do końca roku. A teraz powróciła mi pewna "miłość" wakacyjna, tj. ST - jest świetnie, bo ja jestem bardziej otwarty i wiem, że kontakt nam się nie urwie, a jako gwarancję mam obietnicę kolejnych kolonii za rok, już tradycyjnie, i zbliżający się wspólny kurs instrumentów klawiszowych.


Spokojnie, to, że właśnie podsumowałem swoje życie, nie oznacza bynajmniej, jakoby miało się ono zaraz skończyć, niczym rozprawka xd Po prostu miałem ochotę napisać ;p


// O rozpoczęciu roku chyba nie będę pisał, bo wszyscy mają takie samo ;p W każdym razie integracja jakoś tam idzie, mam niestety w klasie zaledwie ośmiu chłopaków przy dwudziestu siedmiu dziewczynach ;_; i trzy razy do 15 30, jak ja to zniosę? :/ wszystko przez łacinę klasyczną, ale ja tak bardzo ją chcę ;(

/// Nie skończyłem o podróży, dla tych, którym się to nie podoba - spokojnie, już niedługo.
//// Piszę ostatnio do pana B na gg, a on nie odpowiada ;/

3 komentarze:

  1. Coś zatrzymałeś się w tych coming-outach, nuda :P

    PS. Do mnie nie piszesz, bu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, nie ogarniam już wszystkich osób, które tu poznałem, nie mam cię na fejsie, co ułatwia mi zapomnienie, niestety ;p Możesz mnie zaprosić.
      A jeśli o coming outy chodzi, to na razie z nikim nie widzę potrzeby :D

      Usuń
    2. Z fejsem trochę się to nie uda, może spróbuje gg, czy coś.

      Usuń