sobota, 2 sierpnia 2014

54. Poooowrót ;D II

Idę przed siebie.
Pieszo.
Nie zatrzymuję się. Nie interesują mnie ludzie.
Naprawdę? Kim jestem?
Spojrzał na mnie. Mijając go odwracam nieznacznie głowę.
Czy on też się odwrócił? Tak, z pewnością. Jesteś idiotą.
Spojrzał na mnie, bo popatrzyłem prosto w jego oczy.
I nie odwrócił się, to wymysł widziany kątem oka.
A nawet gdyby się odwrócił, to z czystej ciekawości, nie mogłem mu się spodobać.
Idę przed siebie.
Pieszo.
Nie zatrzymuję się. Nie mogę przywiązać się do nikogo, nikt nie pójdzie przecież ze mną.

Idę przed siebie.

Pieszo.
Nic nie czuję. Zmęczenia, smutku, radości. Może ulgę. Bo idę. I coś jeszcze.
Coś negatywnego. Bo zbliżam się do celu.

Chcę wyruszyć w podróż, gdzie droga będzie moim celem. Gdzie dążenie jest już osiągniętą i wciąż osiąganą wartością. A kim w końcu jestem?

Human czy matfiz? Seme czy uke? Krótko- czy długowłosy? Męski czy zniewieściały? Ładny czy brzydki? Towarzyski czy nie? Ogarnięty czy roztargniony? Głupi czy pojebany? I po co ja to piszę?

Coś mi kazało, kiedy wracałem do domu. Pieszo i przed siebie.


Kilka dni temu wróciłem z kolonii. Tej samej, co rok temu, a zat
em już szósty raz. Specjalnie z tego powodu odkopałem starego posta na ten temat (17. Poooowrót ;D), gdzie rozpisuję się o ponownym spotkaniu z ST, o tym, jak mi się spodobał, jak się świetnie razem dogadywaliśmy... wydaje mi się, że od poprzedniego roku mój styl pisania znacznie się zmienił - i to, jak myślę, na gorsze. Ach, z testu mi wyszło, że mam lekką depresję, zatem biorąc pod uwagę wszystko, co w sobie krytykuję, co mi się nie podoba, no i fakt, że to tylko lekka depresja, można śmiało stwierdzić, że naprawdę jest się czym przejmować. Brak powodzenia, nieatrakcyjność, bierne spędzanie czasu, wygląd, brak stylu i motywacji... ale ja nie o tym.

W każdym razie w tym roku znowu byliśmy we trójkę na jedenastodniowym obozie - jako wolontariusze! To oznaczało jeszcze lepiej spędzone chwile :D

Jakby to napisać - minęło jak jeden dzień! Codziennie wstajemy ok. 8.00, śniadanie, myję włosy, kontrola czystości - oj tam, jest zajebista, przynajmniej u nas :D Zawsze z występem artystycznym - ale o tym później.

Po tym różne zajęcia, o 13.30 obiad (to mi porządnie rozregulowało zegar biologiczny, ze zwyczajowej 16-17), i sjesta poobiednia, 14-16. To był pierwszy rok, kiedy zaczęliśmy we trójkę z niej korzystać tak, jak należy w końcu (bez skojarzeń xD - spaliśmy). Ach, mieszkaliśmy w spiczastych dwupiętrowych domkach, i we trójkę jeszcze z innym wolontariuszem zajęliśmy całą górę, ich dwóch część bezpośrednio przy schodach, ja i ST pokoik obok, z drzwiami (bardzo prywatnie, wręcz intymnie, jakby nie patrzeć, że codziennie ktoś uwielbiał do nas wbijać i przeszkadzać nam jak nie w sekretnych rozmowach, to chociażby w odsypianiu poprzedniej nocy). Po sjeście były drugie zajęcia, a późniejszy wieczór dawał mnóstwo wolnego czasu, kiedy to byliśmy najczęściej odwiedzanym domkiem - nie ukrywajmy, nasza łącznie piątka wolontariuszy to najbardziej znana i towarzyska grupa na całym obozie - w tym momencie odpuściłem sobie skromność, bo rzeczywiście tak było - ja na przykład byłem ubóstwiany już nie przez jeden, ale dwa równoległe obozy xD

"O, ninja!" "Patrzcie, gdzie on wszedł!" "Jak on to przeskoczył?!" Dzieci w wieku 10-14 lat były szczerze zafascynowane :D

Ech... piszę tego posta już pół tygodnia, i codziennie jest taki upał, że nie umiem się zmusić ;c

Chyba nie umiem rozpisać się aż tak, żeby ukazać, jak dobrze się bawiłem te 11 dni ;p

Codziennie chodziliśmy nad jezioro, raz nawet byliśmy na kajakach (ja na jednym z ST ;3), i dowiedziałem się później, że o mało nie wpadłem na kolegę, który wypoczywał dosłownie po drugiej stronie jeziora :D

Mówiłem, że do lasu też chodziliśmy? Raz były podchody (tym razem ST był w przeciwnej drużynie, a ja byłem z naszym trzecim kolegą - nie piszę o nim zbyt wiele, ale lubimy się  tak samo ;p)

Strzelanie z wiatrówki, dmuchawki... (nie wiem, czy wspomniałem, ale profilem przewodnim obozu jest właśnie wojsko), zabawa w chowanego (zgadnijcie, kto był jedynym ukrywającym się snajperem :D)

Wszystkie posiłki na stołówce zawierały w sobie mniej więcej pół mojej porcji domowej, także wszyscy starsi byli wręcz zobligowani, by brać dokładki (poproszę jeszcze raz te dwie kupki ziemniaków i pół kotleta o łącznej powierzchni 1/3 talerza... albo nie, wolę drugą opcję) lub dokupować specjalne zapasy w sklepiku przy stołówce ;)

A w nocy... to moje najbardziej chaotyczne wspomnienia, dlatego pewnie pominę wszystko, co nie układa się w jakiś spójny wątek.

Albo wiecie co? Wspomnę tylko, że ja i ST standardowo kładliśmy się najpóźniej, gdzieś koło drugiej, a robiliśmy różne rzeczy, od kawałów innym śpiącym po ciekawe rozmowy o sobie albo o dziewczynach (tak, przy nim muszę być ultrahetero, ale przynajmniej nie musiałem udawać niezainteresowanego, gdy mijaliśmy wszelkie targetujące nas dziewczyny, w różnorakim wieku ;D). Poza tym, około pierwszej lub drugiej w nocy miałem prawdziwy przypływ weny twórczej, zresztą ST także. Po co ta wena? Otóż, jak wspomniałem wcześniej, każdego ranka była kontrola czystości w domkach. Sprzątnąć to jedno, ale każdy domek musiał przygotować dodatkowo coś kreatywnego. I tak, ST i pan drugi kolega pisali rap na podkłady ściągane w nielicznych miejscach w ośrodku posiadających Wifi, inny wolontariusz zagrał parę razy na gitarze, młodsi, którzy bardziej by naszej muzyce przeszkadzali, niż pomagali, ozdabiali nie nasze występy, a sam domek, np. układając napisy z szyszek typu: Welcome! Witamy! itp.

A jeśli o moje pomysły chodzi, to na początku obozu jeszcze napisałem wierszyk, tak na rozgrzewkę. Potem napisałem jeszcze kilka, ale traktowały w większości o erotyce, więc nie do końca nadawały się do zaprezentowania xD Ale w ostatni dzień postanowiliśmy zrobić mega występ (a jest po co się starać, każdy domek otrzymywał codziennie za to punkty, zliczane pod koniec obozu), więc ST i pan drugi zarapowali cover jednego kawałka specjalnie dla kierownika obozu (taki patriotyczny, kierownikowi bardzo to do gustu przypadło), który aż się wzruszył :D, potem, jak poszedł i została tylko reszta kadry, jeszcze jeden swój rap, i na koniec... Ja z gitarą! xD Nie, nie umiem grać, ale kolega mi tak nastroił, by dobrze brzmiało :D i zaśpiewałem balladę na zakończenie obozu, poświęcając każdemu z opiekunów trochę tekstu - byli zachwyceni, wygraliśmy, naturalnie (a w tym roku mieliśmy po raz pierwszy od jakichś trzech lat poważną konkurencję - domek dziewczyn xD) Ach, i innego dnia zaśpiewaliśmy w duecie z ST piosenkę z fajnego filmu :) nagrania z obu moich występów krążą już po opiekunach i kolegach wolontariuszach :D

Co jeszcze?
Były dwie dyskoteki - dupy nie urwały, żadna nie trwała dłużej niż 1,5 godziny, ale cóż, trzeba korzystać. I na obu tylko my we trójkę (ja, ST, drugi ;p) musieliśmy rozkręcać całą imprezę. Pół obozu ostatecznie wolało podeprzeć ścianę (prawda, tamten hangar zbudowali jeszcze w PRLu, ale chyba nie było czego się bać ;d)
A po dyskotece podchodzą do nas dwie opiekunki (około 40-50 lat i 30-40) i mówią, jakie to one nie są uwiedzione naszą zabawowością, że w nagrodę zorganizują naszej kolonii specjalne zajęcia. Yay!

Aaa, jeszcze jedno. Dostałem od kierownika obozu wiatrówkę xD Tak z dupy. Co prawda, jestem tam szósty raz, ale na ten przykład ST jest siódmy i nic nie dostał. Zauważyłem, że jakoś zawsze przypadam dorosłym do gustu, nawet mydlę im oczy tak, że myślą, iż jestem bezgranicznie grzeczny ;) Fakt, cała kadra tam bardzo mnie lubi i co prawda zabrania skoków i wspinaczki, ale jak już nie posłucham, to zawsze najpierw patrzą z podziwem, zanim coś powiedzą xD

Nie chcę się bardziej rozpisywać, przepraszam za długość tego posta, mam nadzieję, że ktoś dotrwał do tego momentu - w sumie pisałem to po kawałku przez cały tydzień - możecie czytać w ten sam sposób ;D

Wiele rzeczy z pewnością ominąłem, ale nieważne - widzicie, że było co robić. Kilka rzeczy zachowam dla siebie (:3), w każdym razie moje relacje z ST znacznie wzrosły. Zapisujemy się razem od nowego roku na kurs instrumentów klawiszowych (keyboard ;p)! Niedawno byliśmy na basenie, we dwóch, i na zakupach przy okazji, gdzie kupiłem sobie... uwaga, spodenki, kurtkę jeansową, koszulkę... i dwie koszule. Koszule! Przecież ja nienawidzę koszul, co się dzieje? W dodatku nie takie luźne, tylko węższe, powiedziałbym 'zgrabne' (nie, jeszcze nie pedalskie). Rodzice mówią, że w końcu zacząłem się ubierać xD Jak rozumiem, wcześniej chodziłem nago - dobrze wiedzieć ;p i niedługo idziemy z ST do kina, też we dwóch :D Nie jest gejem, za to mogę poręczyć, ale bardzo miło spędza mi się z nim czas ;) Ostatnio chyba trochę bardziej otworzyłem się na ludzi, jestem mniej nieśmiały, i ogólnie weselszy. Przestaję się przejmować byle rzeczami, wraca mi apetyt na książki, niedługo wróci też ten na pisanie (mam nadzieję).

A, ścinam włosy na krótko (kurde, czy kiedykolwiek napisałem na blogu, że mam długie? Jeśli nie, to macie niespodziankę).

Kurczę, na pewno o czymś zapomniałem. Niech to cholera, nie czytam tego od nowa xD Teraz jadę na działkę, w tym tygodniu do kina, na plażę i kajaki prawdopodobnie, za tydzień samochodem do Włoch - chyba najaktywniej spędzone wakacje! 


Ja nie narzekam, liczę na to, że u was też dobrze :D

A, pozdrawiam pana B, z chęcią popiszę ;)
(aktualnie mam fb i gg do wyboru, choć na gg rzadko wchodzę xD)

3 komentarze:

  1. Dzięki za pozdrowienia :))
    Założyłem sobie go-chata (http://gochat.in/dzinjestdzinem) to jeśli byś chciał to moglibyśmy u mnie popisać, napisz tylko kiedy i o której godzinie to wejdziemy w jednym momencie, napiszesz do mnie a potem ogarniemy resztę :) ~B

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A naprawdę nie prościej przez gg, fb czy inny komunikator, który nie wymaga umawiania się na rozmowę i który już posiadam? ;/

      Usuń
    2. Nie ma problemu - 17158336 GG :)

      Usuń