niedziela, 23 czerwca 2013

4. Krótkiej historii ciąg dalszy...

... następuje.

Zatem, na czym to ja skończyłem?

A. Skończyła się szósta klasa, średnia pięć dwadzieścia, zachowanie b. dobre albo wzorowe (nie pamiętam), mogę iść praktycznie do każdego gimnazjum. No właśnie, nie wspominałem, mieszkam w Olsztynie. No więc dostałem się do Gimnazjum nr... co to, spowiedź? Ważne, że gimnazjum, nie? Nie o tym mowa :)

Trafiłem do klasy ogólnej, bardzo fajnej zresztą, jak się okazało :D. I już po paru miesiącach utworzyła się nas taka czteroosobowa grupka, ja, M, P i MT (tak, o nim już wspomniałem).

I dwóch z nich, M i MT uprawiają geocaching (jak nie wiecie o co cho, to tu), no i była jedna taka super skrytka, namówili nas na nią, i poszliśmy w 6 osób za pierwszym razem. To był taki opuszczony kanał, nie był pod ziemią, prosta droga, bez rozwidleń, nie grozi zawaleniem. Ale wszyscy czterej zdygali <wyraz całkowitego zażenowania>, bo nietoperz. JEDEN. To wtedy M (tylko on został) mówi, że spoko, pójdziemy sami. Dziesięć kroków... O, to nie jeden nietoperz, tylko dwa, spieprzamy. No powiedzcie mi, szczerze, co taki nietoperz mógłby nam zrobić? Och, Wplątywanie się we włosy, przenoszenie chorób... wszyscy mieli kaptury i latarki. Naprawdę nie rozumiem. A dlaczego mnie to tak denerwuje? Bo rezygnowaliśmy w ten sposób co tydzień przez dwa miesiące! Nie próbuję tu wyjść na odważnego, ale przyznajcie, gdzie choć trochę adrenaliny, chęci przygody?

Ale ostatecznie właśnie tą czwórką w końcu się udało. Sufit tego kanału wyglądał jak małe stalaktyty z jakiegoś żółtego gówna, było tam parę cm wody i.. dosłownie w ch*j nietoperzy :D. No i udało się. Doszliśmy do końca, małego pokoiku z betonu, z pudełkiem geocach, no i zrobiliśmy co tam trzeba (właśnie przeczytałem to zdanie i brzmi ono bardzo dziwnie, ale mam nadzieję, że tylko ja jestem tak zboczony :/).

Tylko o czym ja gadam i gdzie tu jest cokolwiek na temat mojej orientacji?

Ano właśnie. Wtedy spodobał mi się jeden chłopak z tej czwórki (już wiecie kto? mylicie się ;) ). Kiedy MT i P zostali w tyle, ja szedłem z M przez korytarz, starając się nie obudzić śpiących wtedy nietoperzy. Które mimo to postanowiły się obudzić i nagle polecieć w naszą stronę. Stałem tuż za M, który w tym momencie w odruchu strachu odwrócił się do mnie i wtulił głowę między ramiona. Pamiętam jeszcze, jak wydał mi się wtedy taki słaby i bezbronny, taki uroczy. Wtedy objąłem go z obu stron na chwilę, aż przeleciały nietoperze. Spytał wtedy, co to było... 

Od tamtej pory wszyscy długo żartowali, że jestem pedałem (choć pod koniec I klasy odegnałem większość podejrzeń).
Zawsze wypowiadał się bardzo nietolerancyjnie o gejach, myślałem, że jest największym "hejterem" jakiego znam, ale potem wam jeszcze o czymś opowiem :D


Sory, że tak się rozpisuję, ale ta historia chyba doczeka się trzeciej części ;p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz